Hype niczym kobieta zmiennym jest. Zbliżając się powoli (baaardzo powoli) do premiery i debiutu mojego nowego legionu, nie mam weny na HH, czekam już na moment, w który będę mógł wytoczyć nowe ludki i zagrać całkowicie inaczej niż Fistami. Natomiast kilka dni temu wszedłem w końcu w posiadanie kodeksu Space Wolfów. No i hype się napompował. Trzeba było jak najszybciej rozładować to napięcie.
Powitać dobrzy i źli ludzie. Płyną dni, płyną noce, ja nie leżę lecz się pocę. Gdyby ktoś chciał mi zarzucić nieróbstwo to od razu uprzedzam, że jesteś w błędzie człowieku. Zwyczajnie, mam takie urwanie, że nie wiem czy głowa wystarczy. I nie, nie użalam się nad ciężkim losem. Zwyczajnie jestem w trakcie takich projektów...
Witaj dobry człowieku i racz pochylić się nad moją dramatyczną opowieścią o zmaganiach z tym, wbrew pozorom całkiem wdzięcznym modelem. Pierwotnie planowałem nawiązać do jego jakże wdzięcznej nazwy. Jednak bieg wydarzeń i siła skojarzeń spowodowały, że nie będę trącił banałem. Chyba...mam nadzieję...ok, do rzeczy.
Kontynuujemy eksploatację "Betrayal At Calth". Tym razem przyczłapała do nas piątka Cataphractów. Nie są to może moje ulubione Termosy, tym nie mniej warto poświęcić im chwilkę lub dwie. Zestaw z Calth jest przebogaty, unit grywalny a bardziej herezyjnie opancerzeni są tylko chłopaki w MK3. No i żółty bardzo do nich pasuje ;)