sobota, 25 maja 2019

Powrót do 40k , wilki znów w boju, nie umiem w to - Space Wolves vs Death Guard

https://paintandkill.blogspot.com/2019/05/powrot-do-40k-wilki-znow-w-boju-nie.htmlHype niczym kobieta zmiennym jest. Zbliżając się powoli (baaardzo powoli) do premiery i debiutu mojego nowego legionu, nie mam weny na HH, czekam już na moment, w który będę mógł wytoczyć nowe ludki i zagrać całkowicie inaczej niż Fistami. Natomiast kilka dni temu wszedłem w końcu w posiadanie kodeksu Space Wolfów. No i hype się napompował. Trzeba było jak najszybciej rozładować to napięcie.


Nie graliśmy z Zedem przeciwko sobie od, hmmm, zbyt dawna. Ostatnie nasze starcie opisałem Wam kilka miesięcy temu na łamach bloga, kiedy to wraz z Oskarem (1kSons i IW) NIE SPROSTALI PANCERNEJ DYWIZJI DOWODZONEJ PRZEZ ROGALA DORNA I PIERWSZEGO KAPITANA SIGISMUNDA. Tak, dokładnie tak było ;) Postanowiliśmy więc w końcu przerwać ten impas i coś zagrać. Ustaliliśmy sobie, że spróbujemy w jeden wieczór zdążyć zagrać dwie bitwy na 1000pkt. Przy moim braku ogrania w 8 edycji wcale nie było to takie oczywiste. Zrobiliśmy po dwie rozpiski i ruszyliśmy w bój. Pierwsza z moich rozpisek została właściwie zamieciona przez Death Guard na punkty. W momencie, w którym skończyliśmy było już chyba 500:2 i mimo, że miałem jeszcze trochę modeli na stole, zwyczajnie nie było sensu tracić czasu. Rozpiska oparta na piechocie z Bjornem, młotkowymi termosami, dwoma dziesiątkami grey hunterów, 5 blood clawów i 5 sky clawów nie miała kompletnie polotu. Blob prawie 30 plague bearersów co prawda zatrzymał się na Bjornie i stał by pewnie z nim do końca bitwy, ale poza tym nie miałem czym postraszyć. Grey hunterów zjadły drony, świniodemon Nurglea z malefic talonami rozpruł mi kowali rzucając invy i disgustingi jak pepesza ślepe naboje. Rozpiska nudna i zrobiona w sumie pod testy Bjorna i kowali. W drugiej bitwie natomiast było już duuuużo lepiej. Dwa składy kawalerii, wulfeni w landku crusaderze, Canis i 5 blood clawów, żeby był detachment. Mobilnie, szybko i z wygarem. Tym razem to ja cisnąłem invy jak szalony. Wulfeni wydawali się być nieśmiertelni (póki byli chłopaki z tarczami), landek zdejmujący w turę skład Plague Marines, ludzie kochani, czyste szaleństwo. Poczułem przez chwilę tą samą moc, którą czułem w 7 edycji grając wilkami. Imersja, tak się to ładnie nazywa, prawda?? Ostatecznie też przegrałem ale na stole zostało nas obu dosłownie resztki. Szkoda, że kompletnie nie szły mi karty, w obu bitwach, może było by choć troszkę lepiej. Ale jak się 3 razy z kolei wyciąga "Secure Objective", którego nie jesteś w stanie przejąć to znaczy, że karty nie idą ;) Ale nic to, było fajnie. Kilka wniosków:
- moje wilki potrzebują jeszcze duuużo miłości, zanim zaczną wyglądać tak, jak chciał bym, żeby wyglądały. Kiedyś...
- w porównaniu do 7ed. wilków brakuje mi drop podów, miałem je w prawie każdej rozpisce, teraz niestety, są zbyt drogie. A piechota bez nich już nie ta sama...
- Canis Wulfborn nie może być warlordem, totalnie zabija go brak inva. Aż się żal robi, że nie ma tego 4+.
- Wulfeni robą taką samą rzeź jak robili w poprzedniej epoce.
- Dobry landek NIGDY nie jest zły ;)
- Death Guard twardy jest przeokropnie
- Nie umiem w 8 edycję. Nie potrafię się przestawić na tą mechanikę. Nie oceniam, czy stara czy nowa lepsza. Zwyczajnie do HH podchodzę na pewniaka, do 40k natomiast, jak goryl we mgle. Może to brak ogrania. Chciał bym nauczyć się myśleć kategoriami 8 edycji. Póki co natomiast nie umiem.

Dzięki Bartek za dwie świetne gry, nooo, w szczególności za drugą ;) Dopilnujmy, żebyśmy nei mieli kolejnej tak długiej przerwy. Poniżej kilka fotek z wczorajszej gry.

p.s.
Mam pewien problem ze zdjęciami z bitew. Mianowicie, zawsze zapominam, że mam je robić ;)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz