poniedziałek, 7 stycznia 2019

Z dziejów herezji vol.1


https://paintandkill.blogspot.com/2019/01/z-dziejow-herezji-vol1.htmlWitam w ten zimny, poniedziałkowy wieczór i zapraszam do lektur drugiego posta na moim blogu. Prace nad stroną techniczną tej czarnej strony wciąż trwają jednak mimo to, postanowiłem wyskrobać posta. Bo skoro dzieją się ciekawe rzeczy to szkoda, żeby zostały przemilczane.

W miniony piątek po dość długim oczekiwaniu, w końcu przyszedł czas otworzyć gablotkę z żółtymi figurkami i stanąć do boju przeciw zdrajcom na zasadach Horus Heresy.
Mając do dyspozycji 4000 punktów, mogłem sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, szczególnie, że przyszło mi się potykać z dwoma legionami, które powszechnie uchodzą za topowe w systemie. Mam namyśli Tousand Sons dowodzonych przez Zeda i Iron Warriors, za sterami których stanął Oskar.
 Była to dla mnie o tyle szczególna potyczka, że:
- po raz pierwszy na stół wyjechały wszystkie moje czołgi
- po raz pierwszy w mojej rozpisce znalazł się Rogal Dorn, najlojalniejszy z synów, strażnik Terry, primarcha Imperialnych Pięści we własnej złocistej osobie.
- po raz pierwszy udało mi się przetestować wariant z dwoma spartanami, Dornem i Sigismundem w jednej rozpisce.
Scenariusz, który wylosowaliśmy, zakładał, że zwycięzcą będzie strona, która na koniec gry będzie miała więcej scorujących jednostek w deploymencie przeciwnika. Niestety rozstawienie Hammer and Anvil skutecznie to utrudniło i...wyszła piękna wyżynka :D
Kiedy przeciwnik wystawia przeciwko mnie Sicaran Venatora, wiem od razu co będzie moim pierwszym celem. Razem z moim Spartanem, który zdążył już zyskać przydomek "Przeklęty", również tym razem poświęciliśmy pierwszą turę strzelania Venatorowi. I znów pełna pula dla nas! Mimo, że poza Przeklętym miałem w rozpisce jeszcze jednego Spartana, dwa Land Raidery i Sicaran Battle Tanka, no cóż, poza Venatorem nie ustrzeliłem w tej turze nic więcej. Kolejne tury upłynęły pod znakiem wbijania sobie nawzajem kolejnych hull pointów na pojazdach i konsekwentnym uszczuplaniu stanu piechoty po obu stronach (odkrywcze zdanie, nie?? Tak, jak by nie o to właśnie w tym wszystkim chodziło;) ). Jednak w końcu doszło do tego, co było nieuniknione. Gęstniejąca atmosfera spowodowała, że grube ryby wraz ze swoimi składami powyskakiwały z transporterów i rzuciły się w wir walki bezpośredniej. Prawdziwym hitem tej potyczki było starcie pierwszego kapitana Sigismunda z primarchą Perturabo. Oskar zdecydowanie nie miał dobrego wieczoru do rzucania invów 3+. Oblewał co się dało ku mojemu niekrytemu zadowoleniu ;) Sigi wbił popularnemu i lubianemu Ryśkowi 3 rany w pierwszej turze walki sam tracąc tylko jedną. W kolejnej turze doszarżował Dorn z terminatorami i zdeptał marzenia swojego niekochanego brata odsyłając go w cholere do pudełka ;)
Nie dograliśmy bitwy do końca bo godzina była już słuszna a wynik względnie jasny. Zwycięstwo na punkty Imperialnych Pięści 2:0 pozwoliło mi wrócić do domu z podniesionym czołem i obgryzać paznokcie czekając na rewanż. Poniżej kilka slajdów opatrzonych klauzulą najwyższej tajności, zdobytych przez naszego reportera prosto z imperialnego archiwum.











3 komentarze:

  1. Epickie starcie! Zazdroszczę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie stoi na przeszkodzie zebrać armię i pograć z nami ;)

      Usuń
    2. hmmmm modele do 40stki niekoniecznie grają w 30k :D na ten czas mógłbym 1 lewiatana położyć i tyle :D ale kto wie może kiedyś.

      Usuń