wtorek, 23 kwietnia 2019

Na żółto...ale na czarno - Templar Brethren, chłopaki od Sigismunda.

https://paintandkill.blogspot.com/2019/04/na-zotoale-na-czarno-templar-brethren.htmlDrogi graczu, jeśli jesteś posiadaczem armii Black Templarów to ten post jest dla Ciebie. Jeśli natomiast jesteś posiadaczem armii Imperial Fists, ten post również jest dla Ciebie. A jeśli nie jesteś posiadaczem żadnej z tych armii, ten post też jest do Ciebie. Szczególnie, jeśli jesteś posiadaczem armii Iron Warriors do Horus Heresy. Bo możesz się z niego dowiedzieć kogo należy się bać.


Zacznijmy od tego, że nienawidzę Forge World za ich upgrade sety do 30k.Te do 40k jakoś mniej mnie zawsze bolały bo traktowałem je jako artykuły do konwersji jednostek, na które GW zbyt długo kładzie lagę ale bez których, spokojnie można się obejść. Natomiast w przypadku HH sytuacja wygląda tak, że rzeczony upgrade będzie działał tylko w połączeniu z kilkoma innymi zestawami z FW. Więc kup sobie nogi, kup sobie ręce, kup sobie plecaki i podstawki. Albo np. kup sobie despoiler squad i nie użyj połowy części, za które płacisz a w dodatku dokup sobie upgrade. Przy cenach Forge World można sobie bardzo szybko uświadomić jak bardzo chamskie jest to posunięcie. No owszem, jest, tylko poza stwierdzeniem tego faktu mamy dwie opcje. Grać w HH albo nie. Jeśli jednak zdecydowaliśmy się grać to trzeba cierpieć. Ok, przyznaję, od momentu pojawienia się "Calth" i "Prospero", zbieranie piechoty do 30k jest zdecydowanie łatwiejsze i tańsze. Problem pojawia się ponownie, kiedy tak jak ja, chcesz sobie zrobić jednostkę unikalną dla Twojego legionu noszącą się w mk3 a premiera "Prospero" wyjdzie na jaw dopiero za rok. No cóż, cierpiałem. Ale nie przyjmowałem do wiadomości, że mógł bym mieć VII legion, Sigismunda a nie mieć Templarów. Tych Templarów, od tego Sigismunda, od których zaczęła się historia zakonu Czarnych Templariuszy, tak szeroko uwielbianych przez fanów 40k na całym świecie.
Ja jestem chłopak prosty, odkąd zbieram figsy na okrągłych podstawkach, trzymam się zasady, że power armory (poza heavy supportami) mają liczyć minimum 10 chłopa w składzie a termosy minimum 5. Taka moja fanaberia i już. Więc, cóż, musiałem mieć 10 templarów. Cierpiałem...zrobiłem. Elita pierwszej kompanii dowodzonej przez Sigismunda należy do topu moich ulubionych unitów w wargamingu. Walczą świetnie, rozdają ataki na wszystkie strony i są dość twardzi w artificer armorach i z combat shieldami. Dodatkowo dostają premię do ataków za power sword i bolt pistol. Fajnie, nawet bardzo. Przy dobrych rzutach wciągną nosem 5 terminatorów w turę. Przy gorszych mają sporą szansę zagrzebać się w termosach i skubać ich dłuuugo. Ich power swordy są zarówno zaletą jak i wadą. Z jednej strony burza ataków. W szarży 10 templarów wypłaca 40 ataków w swojej inicjatywie. I to jest fajne jeśli wpadamy w jakikolwiek skład w power armorach. Do tego sierak z solarite power gauntlet, unikatowy, lepszy power fist. Jest czym postraszyć. Jeśli szukasz unitu, który jest mocny ale nie przegięty to właśnie go znalazłeś. Do tego świetnie wyglądają na stole. NA tle żółtej armii ta czarna plama musi zwiastować coś złego. Co tu dużo mówić. Stoi za nimi masa fluffu, sensowne zasady i masa punktów, które trzeba wydać na nich i ich loadout. Ale akurat to mnie nie boli. Koszta punktowe zawsze były dla mnie trzeciorzędnym kryterium przy tworzeniu rozpisek.Zawsze stawiam na fun i fluff. A tego templarom nie odmówi nikt. Z resztą, spójrzcie na nich.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz