czwartek, 11 kwietnia 2019

Pierwszy kapitan Imperialnych Pięści, Czempion Dorna, Władca Templariuszy - Sigismund, kozak jakich mało.

https://paintandkill.blogspot.com/2019/04/pierwszy-kapitan-imperialnych-piesci.htmlCóż, był Dorn więc naturalną koleją rzeczy będzie, że teraz pojawi się Sigismund. Pierwszy kapitan VII legionu, ulubieniec swojego primarchy, pierwszy chapter master Black Templarów, celebryta, z telewizji...yyy...wróć, poniosło mnie. Mój ulubieniec, dla przyjaciół po prostu Sigi.

Modele z HH Character Series to dla mnie taki creme de la creme trzydziestkowych legionów. Mimo, że bezimienny preator z paragon blade w łapie jest w stanie zrobić prawie to samo co bohaterowie z czarnych pudełek (nie licząc primarchów), na dodatek taniej w punktach, dla mnie imienni gwiazdorzy od Forge World zawsze będą mieli pierwszeństwo. Od początku mojej zabawy w warhammery uważałem, że imienni bohaterowie nadają tego fluffowego rytu bitwom, za równo w starym świecie jak i "w ponurych mrokach odległej przyszłości, w której istnieje tylko wojna".* Nic więc dziwnego, że na samym początku kompletowania mojego żółtego legionu sięgnąłem od razu po Sigismunda. Ikoniczna postać, zarówno dla fanów Imperial Fists jak i Czarnych Templariuszy. W dodatku jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy zabijaka w 30k. Grzech nie skorzystać. Na poparcie tego ostatniego faktu mogę powiedzieć, że w ostatniej bitwie, którą grałem (kontra 1ksons i Iron Warriors) w pierwszej turze walki, ściągnął Perturabo połowę HP. A to jest wyczyn. Nie odstrasza mnie nawet 230 punktów, które w każdej bitwie muszę na niego przeznaczyć. Mam go w rozpisce w 95% przypadków (nie kupiłem jeszcze Poluxa więc może po części przez to ;) ).
Ok, jaram się jak mały piesek z pchełek a prawda jest taka, że mam mu również coś do zarzucenia, szczególnie mojemu egzemplarzowi. Za każdym razem kiedy na niego patrzę, a w ciągu tych 3 lat trochę się już napatrzyłem, odnoszę wrażenie, że coś nie jest tak z jego pozą. Nie wiem, kompletnie nie mam pomysłu co może jednoznacznie wywoływać u mnie to dziwne wrażenie z pogranicza niepokoju i lęku ale tak już jest i koniec. Dodatkowo to mroczne odczucie potęguje fakt, że nie jestem do końca zadowolony z mojego malowania szanownego kapitana. Żeby nie pisać elaboratu na temat malowania jednej maryny, jako główny powód mojego niezadowolenia wskażę zbyt słabe cieniowanie pancerza. Szkoda, że nie zdecydowałem się na głębsze, ciemniejsze pre shady. Może kiedyś naprawię ten błąd. Mimo wszystko natomiast trzymamy się z Sigim razem, czy wygrywamy, czy przegrywamy, zawsze jakoś wychodzimy cało z sytuacji i wracamy silniejsi. Tzn ja bo on jest za mały i nie żyje bo jest z żywicy.
Ok, Pierwszy kapitan Sigismund przed państwem:

*Jako autora tego cytatu znanego wszystkim, którzy ukończyli 2 klasę podstawówki, podaje się właśnie Sigismunda.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz