Szkoda, bo nie spodziewałem się, że turniej jakiego kolwiek biterwniaka może mnie tak pozytywnie zaskoczyć. Nigdy nie byłem graczem turniejowym. Taka forma rozgrywki zawsze kojarzyła mi się z graniem na wielkim ciśnieniu, wałowaniem i parciem na wynik za wszelką cenę. "Legendy" opowiadane przez kumpli od WFB tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że dobrze robię unikając takich zlotów. Na dodatek Warheim ze swoim systemem rozwoju za nic nie kojarzył mi się z grą nadającą się na turniej. Ale żeby oddać sprawiedliwość fajnej grze i wyrobić sobie własne zdanie postanowiłem 30 marca odbyć wyprawę do Innego wymiaru. I mimo, że ledwo udało mi się zwlec zwłoki z łóżka, mimo, że nie zdążyłem na autobus, którym chciałem jechać, a nawet mimo, że nie zdążyłem się do tego turnieju należycie przygotować...NIE ŻAŁUJĘ! Nie spodziewałem się tak świetnie przygotowanej imprezy. Bogato zastawione stoły (terenami, nie jedzeniem), 24 uczestników co, jak na moje niewielkie doświadczenie turniejowe wydaje się świetną frekwencją i od samego wejścia świetna atmosfera. Żarty, śmiechy i pełen luz od razu przywróciły mi chęci do życia i grania. Od jakiegoś czasu stałym punktem programu turniejów Warheim jest przygotowywanie modeli dodatkowych i konkurs na najlepszy z tych modeli. W tym roku był to laufer, wcześniej gracze przywozili ze sobą wozy, chorążych i obozowisko. Laufer miał oczywiście swoje zasady i był pełnoprawnym członkiem bandy na zasadach najemnego ostrza. Gratulacje dla Bahiora i Elmina za najładniejszych laufrów zdaniem uczestników turnieju, mimo, że konkurencja była mocna. Ja niestety nie zdążyłem zrobić sobie laufra czego teraz bardzo żałuję bo fajnie by było stanąć w szranki z taką konkurencją. Następnym razem nie dam ciała ;) Po rozegraniu 4 bitew (ja 3 bo miałem baya) przyszedł czas na wyniki zdjęcie grupowe i rozdanie nagród i uścisk dłoni z dowódcą przedsięwzięcia. I tutaj miła niespodzianka. Nikt z turnieju nie wyszedł z pustymi rękami. Świetna sprawa po tylu godzinach zmagań. Z pamiątkowego kubka wypiłem kawę zaraz po powrocie do domu, godząc się jednocześnie z ciężarem faktu, który spadł na mnie jak lawina kamieni w górach krańca świata na nieuważnych podróżnych z orkiestry dętej, którzy właśnie zaczęli stroić instrumenty. Dostałem krasnoluda, kowala...bardzo fajnego. I jak mam się obronić przed złożeniem bandy krasnoludzkich zabójców?? No nie obronię się, już nawet nie będę się starał bronić. Przecież nie pozwolę, żeby moja nagroda się zmarnowała ;)
Cóż mi pozostało?? Dzięki wszystkim za świetną zabawę, moim przeciwnikom za ciekawe rozgrywki i do zobaczenia za pół roku. QC, gratuluję Ci organizacji i pomysłów bo taka impreza to czysta przyjemność. Szacunek za pracę i dzięki za zdjęcia ;)
p.s.
Zagrałem 3 bitwy, dwa razy zostałem zniszczony i raz wygrałem. Turniej skończyłem na 17 pozycji. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z rezultatu bo początek nie wskazywał na to, żebym nie miał być ostatni ;)
Dzięki za relacje. Cieszę się, że turniej Ci się podobał i mam nadzieję, że zobaczymy się na następnym. :)
OdpowiedzUsuńMa się rozumieć, że się zobaczymy. Tym razem się przygotuję jak należy ;)
UsuńA po co się bronić przed nową bandą? :) Po pierwszych krasnoludach mogą być następni! Dzięki za grę (bodaj nr 2) i do zobaczenia następnym razem!
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że bronię się przed nową bandą. Bronię się przed wszelkimi nowymi projektami bo zacząłem w marcu nową armię do 30k i nową armię do 40k ;)Chyba ze sobą nie graliśmy ale nic straconego, może się uda nadrobić następnym razem ;)
Usuń