Pokazałem Wam jakiś czas temu moje trzydziestkowe sarkofagi. Nie jest tajemnicą, że Leviathan jest moim numerem jeden w lidze dredów i nie wiem co by się musiało wydarzyć, żeby ten stan rzeczy zaburzyć. Ale poza tą boską maszyną mamy przecież bardzo szerokie spektrum możliwości zaopatrzenia się w różniaste warianty dredów. Contemptory, ironclady, hellbruty...ekhm...deredeo...a śmialiście się z Grimnara, że na łódce jeździ. Kto wymyślił dreda z wbudowaną w klatę motorówką?? Trzeba mieć fantazję, ja wiem. Trzeba być w życiu przebojowym i pomysłowym. To też wiem. Ale żeby motorówkę w dreda wbudować to ja nie wiem, wysiadam, poddaję się. Deredeo przez długi czas był dla mnie wyznacznikiem porażki dredowego designu. Nadszedł jednak dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłem redemptora. Byłem zachwycony bryłą tego drania, masywną ciężką klatką dla wielkiego bohatera zakonu (swoją drogą ciekawy wariant. Ledwo co wprowadzili do systemu primarisów i nagle oto mamy dreda. Kariera faceta w środku musiała być szybka i błyskotliwa, skoro w jakieś 2-3 tygodnie po premierze primarisów w ogóle facet zdążył zasłużyć się dla zakonu wielkimi czynami i na dodatek chwalebnie zginąć. No ale ok, zdążył). Wszystko było fajnie do momentu, aż przewinąłem zdjęcie w dół i zobaczyłem jego nóżki. Jeśli zakucie w sarkofag drednota ma być najwyższym zaszczytem dla poległego wojownika, to ja z tego miejsca oświadczam, że wolę zgiąć na amen za primarchę i chwałę Terry, niż dać się wsadzić w coś tak niezgrabnego na wieczność. Nie dość, że zostając redemptorem, z automatu przyjmujesz tytuł najszerszej w kroku istoty w całej galaktyce, to dodatkowo nóżki masz tak krótkie, że wchodząc po schodach musisz uważać, żeby nie wybić sobie zębów własnym kolanem. Tzn musiał byś, gdyby nie to, że siedzisz w ceramitowym sarkofagu.
Posiadłem redemptora w związku z zakupem Tooths And Claws. Trudno mi powiedzieć, czy zdecydował bym się na niego kiedykolwiek, gdyby nie ten starter. No ale skoro już go miałem to musiałem coś wymyślić, żeby te jego dzikie nogi okiełznać. Myślałem o przeróżnych konwersjach, ostatecznie jednak zdecydowałem się na zabawę pozą i perspektywą. Cięcia nie było dużo a efekt jest dla mnie zadowalający na tyle, że postanowiłem pokazać Wam tego miśka. Redemptor Tybald (kompletnie nie miałem pomysłu na imię dla Imperial Fista). Oto i on:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz