Kiedy zerkam w moje gabloty z figsami i szukam czegoś, o czym nie musiał bym pisać długiego posta odkrywam, że nie mam modeli, które nie mają jakiejś historii. Nie mam modeli, których posiąścia, zdobycia, zakupu czy jak tego inaczej nie nazwać bym nie pamiętał. Godząc się z tym faktem wybrałem dziś model, który historię posiada i mogę ją Wam opisać. Niby mógł bym udawać, że nie, że tak zwyczajnie go mam, zrobić zdjęcia i też by było. Ale z kronikarskiego obowiązku...
Więc zdarzyło się pewnego razu, że zdecydowałem się w mojej własnej, skromnej osobie wystartować w konkursie malarskim w katowickim Erpegie. Był to mój pierwszy i jak do tej pory jedyny konkurs malarski. Pamiętam, że gnałem do Katowic na złamanie karku, żeby dostarczyć pracę konkursową w ostatnim dniu oddawania zgłoszeń. Zabrakło by mi atramentu w internecie żeby opisać katusze jakie przeżywaliśmy z ojcem szukając miejsca parkingowego w centrum Katowic. No ale szczęśliwie się udało, "Wulfen Primaris" dotarł na miejsce i z jego pomocą konkurs wygrałem. Gdyby nie nagroda, pewnie nie zdecydował bym się na zakup Kharna jeszcze przez jakiś czas bo GW wyceniło sobie ten pojedynczy model na dość solidną kwotę. Ale skoro już była okazja to grzechem było nie skorzystać i w ten oto sposób jedyny zwycięzca spod Skalathrax dołączył do mojej kolekcji. Warto nadmienić, że nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem Oldhammerów i stary model Kharna za nic do mnie nie trafiał. Tym bardziej ten zakup był istotny dla mojej armii potępieńców spod sztandarów Boga Krwi. Czas na malowanie dawnego pierwszego kapitana Pożeraczy Światów przyszedł w sylwestra 2017/18. Córa była jeszcze zbyt mała na całonocne hulanki więc był to sylwester z TVP/Polsatem/TVN/cda. A nic mi tak nie umila malowania jak słuchanie filmów;) Tak więc Kharna wymalowałem, wstawiłem go na miejsce w gablotce, które od dawna już na niego czekało i dzisiaj pokażę go Wam moja szanowna "szersza publiczności". Enjoy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz